czwartek, 21 lutego 2013

Z miłości do drzewek oliwnych



W marcu 2012 roku gościła w Polsce irlandzka aktorka, autorka książek dla dzieci i dorosłych, której sławę przyniosła „oliwna seria”, opowieść o życiu wśród oliwnych drzew na francuskiej prowincji w okolicach Cannes. Na cykl złożyły się powieści: „Oliwkowa farma”, „Oliwkowe żniwa” i „Sezon na oliwki”.

Polski wydawca książek Carol Drinkwater - Wydawnictwo Literackie - już zapowiedział wydanie kolejnej pt. „Oliwkowa droga”. Pierwsza i druga część cyklu sprzedała się w samej Wielkiej Brytanii w ilości 250 tys. egzemplarzy. Zresztą nie tylko czytelnicy docenili wartość książek Drinkwater – UNESCO zaprosiło aktorkę do zespołu ekspertów, którzy pracują nad stworzeniem Szlaku Oliwnego Dziedzictwa w basenie Morza Śródziemnego.



Udało nam się spotkać i porozmawiać z pisarką na temat oliwy oczywiście, Prowansji i życiu pośród oliwnych gajów. Poniżej zamieszczamy zapis rozmowy. Duży fragment wywiadu ukazał się w numerze 4/2012 „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”.



– Jak smakuje oliwa z pani farmy oliwkowej?



– Oliwa tłoczona z naszych oliwek jest bardzo zielona. Świeża, taka prosto z prasy, daje kopa w gardło. Potem smak się wygładza. Wtedy ma też posmak karczocha. Jest naprawdę bardzo bardzo dobra! Podróżując po krajach basenu Morza Śródziemnego odkryłam, że każdy wytwórca uważa, że to jego oliwa jest najlepsza. Nigdy nie spotkałam hodowcy oliwek, który twierdziłby, że inna niż jego jest najsmaczniejsza. Chwalą nawet badziewie.



- Ile oliwy udało się pani ostatnio uzyskać z własnych oliwek?

- Niewiele, około 600 litrów rocznie. A w tym roku produkujemy także oliwę organiczną. I jej otrzymaliśmy 100 litrów.


- A co sądzi pani o oliwie z Apulii?

- Byłam w Bari przy okazji przygotowania filmu dokumentalnego o oliwnym szlaku. Spędziłam tam tydzień. Robią tam bardzo dobrą oliwę, na prawdę bardzo dobrą.

 
- Już na zawsze Prowansja? Znalazła pani swój raj?

– Tak, czuję się tam najbardziej szczęśliwa.
 
– Peter Mayle, Anglik, spod ręki którego wyszedł bestsellerowy „Rok w Prowansji”, jest przekonany, że kto raz posmakował tamtejszego życia, nie będzie już potrafił żyć gdzie indziej…

– Peter Mayle jest specem od marketingu, tym się zajmuje i z tego żyje. Zdecydowanie to jest mój zakątek na świecie. Ale uwielbiam też podróżować i odkrywać wszystko wokół Morza Śródziemnego, zwłaszcza tamtejsze tradycje. A energię do wędrówki czerpię z miłości do drzewek oliwkowych.

 – Kiedy pani jest w podróży to kto zajmuje się farmą?

 – Quashia.

– Mówi pani o tym Algierczyku, że jest głównym trybikiem oliwnej farmy…

 – Dokładnie, on jest trybikiem w kole, który sprawia, że wszytko się kręci. Bez Quashii nie mogłabym się obyć. On pochodzi z drugiej strony basenu Morza Śródziemnego. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale już wtedy zaczynałam tworzyć związki pomiędzy państwami skupionymi wokół Morza Śródziemnego w momencie, kiedy sprowadziłam Quashię do nas. Jest Algierczykiem, ale wydaje mi się, że jego duchowy dom jest z nami. On jest dla nas rodziną, a my jesteśmy jego rodziną. Wydaje mi się, że to jest bardzo szczególna relacja.

 
- Inna postać powijająca się w książce – Rene - mówi do pani: „Oliwka jest drzewem symbolizującym nieustępliwość, wytrzymałość i wiarę”. Mam wrażenie, że obcowanie wśród drzew oliwnych wpłynęło także na panię…

- Tak, drzewka oliwkowe wiele mnie nauczyły. Obserwowałam życie wokół drzewek oliwnych i z pewnością wzmagało te cechy.


– Czy tęskni pani za aktorstwem?

– Niewiarygodnie! Potwornie mi tego brakuje. Uważam siebie za aktorkę, która pisze. Piszę więcej niż gram, bo na tym polega kontrakt. Teraz pracujemy nad filmem, który będzie inspirowany dwoma następnymi moimi książkami. Mam okazję współpracować z ludźmi z filmu i jednocześnie mogę pisać. Uwielbiam to połączenia. Zajmuję się też narracją filmów dokumentalnych reżyserowanych przez mojego męża. Większość narracji po angielsku robię ja. I to mi pozwala być aktorką. Czytam też czasami fragmenty moich książek, kiedy je promuję. Nie odpuściłam całkowicie.

 
– Zauważyłam, że towarzyszy pani tajemniczy notes…

– Kiedy podróżuję, mam trzy lub cztery notesy, które zawsze mi towarzyszą. Nawet od momentu przyjazdu do Polski zapisałam kilkanaście stron i to wszystko dotyczy Polski. Wykorzystam te notatki do napisania artykułu.

 


(fot. Michel Noll)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz